Policja odpowiada na zarzuty po kontrolach na Barbórce

fot. facebook.com/Sylwia Zaborowska

Informacja o zatrzymywaniu rajdowych samochodów przez policję i kontrolowaniu ich jak normalnych aut w dniu Rajdu Barbórka szybko obiegła internet oraz media. Sprawą zainteresował się także serwis telewizji Polsat. Wobec tak dużej ilości zapytań policja musiała ustosunkować się do zarzutów i zapytań.

Kontroli dokonywał patrol drogówki przy parku serwisowym na Bemowie. Więc policjanci mieli pełny obraz sytuacji i wiedzieli, że oficjalnie odbywa się Rajd Barbórka. Co ciekawe jak powiedziało nam kilku zawodników prawdopodobnie ten sam patrol wcześniej kontrolował ruch i przepuszczał auta rajdowe. To czemu nagle kilka z nich trafiło na celownik i odebrano dwa dowody rejestracyjne. Głos zabrał rzecznik policji

„Jeżeli w trakcie kontroli policjanci odnotują brak zalegalizowanej tablicy rejestracyjnej z przodu pojazdu, brak świateł pozycyjnych tylnych, brak światła przeciwmgłowego tylnego, wydech usytuowany z prawej strony, brak mechanizmu zapadkowego w hamulcu postojowym i nie okazuje się policjantowi legalizacji na klatkę bezpieczeństwa, pojazd ma nadmierną emisję hałasu, brakuje prędkościomierza wyskalowanego w kilometrach, to zatrzymujemy dowód rejestracyjny z zakazem dalszej jazdy” – wyjaśnił rzecznik stołecznej policji.

Wychodzi na to, że auta zostały „wytypowane” na podstawie braku podstawowych oznaczeń i wyraźnie większej głośności niż pozostałe samochody. Później potoczyła się za pewne spirala weryfikacji zgodności z przepisami ruchu drogowego co przy autach sportowych jest wielkim problemem.

Audi ma nr. rejestracyjny naklejony na masce czego z przodu nie widać

Oba auta nie posiadały zamontowanych oryginalnych tablic rejestracyjnych, a jedynie naklejki i to prawdopodobnie było pierwszym punktem zainteresowania policjantów. Nie muszą oni wiedzieć, że jest normą w rajdach, aby nie zgubić oryginałów, montuje się imitacje. Dla policjanta nie ma to znaczenia. Więc załogi powinny mieć w aucie zawsze oryginalny komplet tablic, a najlepiej montować je na każdej dojazdówce co jest uciążliwe i trochę ciężko zrozumiałe skoro zamiennik ma taką samą wartość przekazu.

– Powód to jazda takim pojazdem po drodze publicznej, a nie dlatego, że ktoś udaje się na rajd – dodał rzecznik warszawskiej komendy.

Sami policjanci nie mają sposobu rozwiązania tego problemu, tylko mechanicznie interpretują przepisy. Z ich interpretacji wynika, że takie auto powinno zawsze poruszać się na lawecie, a nie po drodze. W tym przypadku posiadanie tablic i dowodu rejestracyjnego nie ma sensu. Tak transportowane są auta na zawody wyścigowe i rallycrossowe.

Zgodność aut rajdowych z ruchem ulicznym to temat rzeka. Rajdówki wyposażone w komplet bezpieczeństwa jak klatka, kubły, pasy, obspawane nadwozie są „pancerne” i zdecydowanie bezpieczniejsze niż seryjne auta. Załogi wychodzą o własnych siłach z wypadków w których seryjne auto zmieniło by się w strzępy trudne do identyfikacji marki. Ale przepisy tego nie uwzględniają i z punktu widzenia prawa są to auta, które nie powinny poruszać się po drodze. Wszyscy o tym wiedzą, także policjanci. Dlatego w czasie rajdów nie robią oni takich wnikliwych kontroli stanu technicznego, a ograniczają się jedynie do kontroli prędkości, no i czasem hałasu. Tutaj zaszło to za daleko jak przyznaje pilotka

„Panowie po wnikliwej kontroli tuż po naszym wyjeździe z serwisu błyskotliwie stwierdzili, że pojazd jest za głośny, ma wydech w nieodpowiednim miejscu, posiada klatkę, i zupełnie nie nadaje się do użytkowania na drogach publicznych! Brawo!” – skomentowała Sylwia Zaborowska.

Postawa policjantów jest bardzo dziwna, tym bardziej, że od rana przyglądali się jak działa strefa serwisowa i że nie są to żadne przypadkowe pojazdy czy nielegalnie uliczne wyczyny przypadkowych osób. Tym sposobem można zatrzymać dowód rejestracyjny każdego auta rajdowego w Polsce. Regulamin za to wymaga od załogi posiadania pełnej dokumentacji drogowej swojego auta. To przepisy, które wzajemnie się wykluczają. Również diagności nie chcą ryzykować podbijania przeglądów takich aut i odmawiają badania. Jeszcze większą ciekawostka jest, że „wbicie” w dowód rejestracyjny klatki bezpieczeństwa jak butli gazowej czy haka nie jest możliwe. Wiele osób próbowało. Ale jest to nie wykonalne bo nikt się pod takim dokumentem nie podpisze. Więc jedyną formą legalności klatki jest certyfikat od producenta klatki bezpieczeństwa oraz książeczka sportowa pojazdu. Ale one oficjalnie nie mają wartości dla kontrolującego policjanta.

Niestety takie sytuacje będą się powtarzać dopóki stan prawny nie zostanie uregulowany. Do tematu wracaliśmy nie raz, także w rozmowach z delegatem technicznym. Projekty zmian w przepisach są, pomysły są, ale brakuje lobby które by ten temat przeforsowało. Po prostu nie jest to opłacalne politycznie. A znając naszych „speców” od przepisów ruchu drogowego gdzie co chwila wraca spór o sens zapalania świateł w dzień czy kolejnych ograniczeń prędkości i dawaniu pieszym bezwzględne pierwszeństwo na drodze to raczej mamy marne szanse na to, aby się coś w tym temacie zmieniło.