Verstappen wraca na zwycięską ścieżkę w Grand Prix Japonii. Czerwona flaga tuż po starcie

Verstappen wygrywa Grand Prix Japonii, Suzuka, Red Bull RB20
Fot. Getty Images/Red Bull Content Pool

Max Verstappen powetował sobie ostatnie odpadnięcie z wyścigu w Australii i odniósł pewne zwycięstwo w Grand Prix Australii. Z podwójnego sukcesu mógł się cieszyć Red Bull za sprawą drugiego miejsca Sergio Péreza, który linię mety przeciął przed Carlosem Sainzem Jr.

Tuż po starcie wyścigu o Grand Prix Japonii został on…przerwany. Po zgaśnięciu czerwonych świateł doszło to kontaktu między Danielem Ricciardo i Alexem Albonem w zakręcie nr 3. Australijczyk „zamknął drzwi” Tajowi i z impetem wylecieli w bariery z opon, powodując wywieszenie czerwonej flagi. Na szczęście żadnemu kierowcy nic się nie stało, a przerwa w wyścigu umożliwiła stawce darmową zmianę opon.

Po restarcie pozycję na rzecz Lewisa Hamiltona zyskał Charles Leclerc, awansując na siódme miejsce. Pozycję na starcie stracił również George Russell kosztem Yukiego Tsunody, jednak Brytyjczyk odzyskał stracone miejsce po jednym okrążeniu. Do dosłownej walki koło w koło doszło między kierowcami Alpine, gdzie przeciskający się Pierre Gasly musnął samochód Estebana Ocona swoimi tylnymi oponami.

Na 12. okrążeniu pierwszy z czołówki zjechał Lando Norris. Kierowca McLarena zmienił opony pośrednie na podobny zestaw świeższych Pirelli. Jedno okrążenie później do alei serwisowej zawitał drugi reprezentant pomarańczowych samochodów Oscar Piastri.

Na tym etapie wyścigu McLaren został zaszachowany strategią Ferrari, które jako pierwsze na zmianę opon wezwało Carlosa Sainza Jr. Wczesny zjazd Norrisa zaowocował tym, że młody Brytyjczyk po pit stopie Sergio Péreza awansował na drugie miejsce, rozdzielając w tabeli duet Red Bulla.

Błąd na 27. Kółku popełnił Leclerc, wyjeżdżając szeroko w zakręcie Degner 2, co zaowocowało awansem Péreza na drugie miejsce w tabeli. Monakijczyk na mocno zmęczonych oponach musiał bronić się w tym momencie również przed Norrisem. Widząc problemy swojego kierowcy,  Ferrari ściągnęło Leclerca na zmianę opon. Po chwili to samo uczynił obóz bardziej doświadczonego zawodnika McLarena. Tym samym strategicznie ekipa z Maranello przechytrzyła swoich oponentów z Woking, zyskując pozycję na torze.

Ku uciesze lokalnych fanów do TOP10 awansował Tsunoda. Japończyk na 34. okrążeniu świetnym manewrem wyprzedzania objechał Nico Hülkenberga w pierwszym zakręcie. Po chwili pozycję kosztem Niemca zyskał również Lance Stroll.

Względny spokój na torze przerwał na 10. okrążeń przed metą Logan Sargeant. Kierowca Williamsa wypadł w drugim zakręcie Degner w żwirową pułapkę, jednak cudem nie zakopał się w niej i wrócił na tor na wstecznym biegu.

Błąd w 11. Zakręcie popełnił Norris, przez co za jego tylnym skrzydłem znalazł się Sainz i już po chwili znalazł się przed swoim byłym kolegą z zespołu, wykonując udany manewr wyprzedzania na prostej startowej.

Hiszpan kontynuował swój marsz w górę stawki, dopadając wkrótce do znajdującego się na trzeciej pozycji w Grand Prix Japonii Leclerca, który bez walki przepuścił swojego kolegę z zespołu.

W końcowym etapie wyścigu George Russell zawzięcie walczył o siódmą pozycję z Piastrim. Brytyjczyk na ostatnim okrążeniu wykonał manewr do złudzenia przypominający wyprzedzanie Kimiego Raikkonena z sezonu 2005 na Suzuce, kiedy Fin w walce o zwycięstwo na ostatniej rundzie po zewnętrznej objechał Giancarlo Fisichellę w pierwszym zakręcie. Historia powtórzyła się i Brytyjczyk znalazł się przed Australijczykiem.

Ostatecznie linię mety jako pierwszy przeciął zdobywca pole position przed swoim kolegą z zespołu, co potwierdziło regułę, że we wszystkich wyścigach tegorocznego sezonu na mecie zawsze melduje się dublet kierowców jednego zespołu. Najniższy stopień podium uzupełnił Sainz, który notabene nie schodzi w tym roku z podium we wszystkich wyścigach, w których startuje.

Wyniki Grand Prix Japonii: