Słobodzian: „Myślałem o innym zakręcie…”

2507
fot. Roman Podfigorny & Podfigor Foto-Team

50. Rajd Świdnicki-Krause w fantastyczny sposób otworzył tegoroczną kampanię RSMP, jednak zmagania na Dolnym Śląsku przyniosły też momenty grozy. Kraksa Marcina Słobodziana i Michała Poradzisza mogła zakończyć się tragicznie, bariera okolicznego strumyka trafiła w kask kierowcy i minęła twarz o kilka centymetrów. Zapytaliśmy o okoliczności wypadku, odczucia, skalę zniszczeń oraz dalsze plany.

Stwierdzenie, że motorsportowa rywalizacja obarczona jest ogromnym ryzykiem to swego rodzaju truizm, który doskonale znamy. Faktycznie, choć praktycznie każdego dnia poziom bezpieczeństwa jest zwiększany, a producenci osprzętu prześcigają się w implementowaniu kolejnych, nowoczesnych rozwiązań, nie sposób nazwać tej dyscypliny „bezpieczną”. Na wielu obiektach oraz odcinkach specjalnych całego świata nadal giną zawodnicy, którzy poświęcili swoje życie ukochanej pasji. Na szczęście, na 50. Rajdzie Świdnickim-Krause nie doszło do tragedii, choć obrazki z próby Świdnica – Zagórze Śląskie mrożą krew w żyłach…

Powracający do RSMP Marcin Słobodzian pilotowany przez Michała Poradzisza z impetem uderzył w barierkę odgradzającą drogę od okolicznego strumienia, a metalowe elementy przebiły przednią szybę, wpadając do kabiny. Zabrakło dosłownie centymetrów, aby pręty wbiły się w twarz kierowcy Po raz kolejny zdrowie i życie zawodnika uratował kask, który wytrzymał napór żelastwa. Aby rozwiać wątpliwości i internetowe dyskusje, zapytaliśmy Marcina o przyczyny tego wypadku, jego samopoczucie, zniszczenia auta i plany na sezon.

fot. Marcin Słobodzian Rally Driver – oficjalny profil Facebook

Oszukać przeznaczenie

R&R: Marcin, czy to co wydarzyło się na drugim oesie Rajdu Świdnickiego-Krause było po prostu Twoim błędem, pomyłką w opisie, czy był to zwyczajny przypadek?

MS:Długo myślałem nad tym, co tam się wydarzyło… To był mój pierwszy taki „dzwon” po którym nie do końca wiedziałem co się stało. Teraz, po sprawdzeniu onboardu i po tym co zapamiętałem sprzed uderzenia wydaje mi się, że przez chwilę przeszła mi przez głowę taka myśl, że to… inny zakręt. Inny niż rzeczywiście był, niż taki o którym usłyszałem, bo Michał prawidłowo podyktował komendę. Sekcja była bardzo podobna do takiej, która była dosłownie kawałek dalej. I to chyba najbardziej prawdopodobne, chyba przeszła mi myśl, że to właśnie tamto miejsce, „piątkowy” a nie „trójkowy” zakręt. Dlatego tak to wyszło. Wchodziłem w ten zakręt z dużą prędkością, praktycznie nie hamując. I taki jest wniosek”.

R&R: Po dłuższej przerwie wracasz do samochodu R5. Wychodzisz z wypadku, w którym dosłownie… oszukałeś przeznaczenie. Co działo się w Waszych głowach?

MS: Szczerze powiedziawszy, może to nawet wydać się trochę dziwne, ale gdy już auto się zatrzymało, wiedzieliśmy, że wszystko z nami w porządku i nikomu nic się nie stało, to od razu pojawiły się myśli, że strasznie szkoda że już kończymy. Że dalej nie pojedziemy. I że samochód mocno ucierpiał, więc kolejne starty będą bardzo problematyczne. Nad tym się skupialiśmy. Rozmawiając z Michałem, u niego było podobnie. Nie martwiliśmy się, że mogło być bardzo źle, nie siedzi nam to w głowach, mówię to dziś przynajmniej za siebie…

Ja mógłbym wręcz kontynuować, już w kolejnym dniu tej imprezy. Była taka techniczna możliwość, chłopaki z Evotechu chcieli naprawiać Hyundaia, jednak głównie ze względów finansowych, i ze względu na to że nie jedziemy całego sezonu, nie miało to wtedy sensu”.

fot. Marcin Słobodzian Rally Driver – oficjalny profil Facebook

Tylko chwila nieuwagi…

R&R: Kurz, emocje i adrenalina już opadły. Patrząc na film, niewiele brakowało do tragedii, mamy też w pamięci zeszłoroczny, tragiczny Rajd Śląska. Czy to wpływa na Twoje podejście? Czy teraz pojawia się strach przed wsiadaniem do rajdówki?

MS: U mnie nie ma takiego myślenia… Wiem, że mam szczęście. Za każdym razem, gdy oglądam onboard zdaje sobie z tego mocno sprawę. Ale nie mam poczucia, by odpuścić, nie wsiadać i nie jeździć dalej. Jest dużo chęci, nasze tempo po przerwie było bardzo dobre. To dla mnie ważne, mam jednak duży niedosyt, że nie udało nam się tego do końca pokazać”.

R&R: Jeżeli przyczyną mógł być fakt, że pomyliły Ci się zakręty, że chciałeś trochę pojechać na pamięć, uważasz, że mogło to być spowodowane dłuższą przerwą, mniejszą ilością testów, czy po prostu, brakiem rytmu i „wjeżdżenia” się w rajdy?

MS: Myślę, że złożyło się na to kilka kwestii, chwilowe rozkojarzenie. Wcześniej na odcinku mieliśmy pewien problem, nie wszystko ułożyło się tam po naszej myśli. Co do kwestii zapamiętywania tego zakrętu, myślę, że każdy ma podobnie… Nie da się zapamiętać całej trasy, przynajmniej ja tego nie potrafię. Ale zawsze zapamiętuje się kluczowe zakręty, sekcje gdzie chcesz zyskać. Zapamiętałem ten „piątkowy”, dalszy zakręt, tam nie chciałem odpuszczać. Niestety, tak się to nałożyło na siebie w tym zakręcie. To nie mogło się udać”.

fot. Rozmus Photography

Co dalej z duetem Słobodzian/Poradzisz?

R&R: Jak kształtowały się Wasze wcześniejsze plany na kampanię RSMP 2022 i czy wypadek na Rajdzie Świdnickim-Krause wpłynie na harmonogram startów?

MS: Planowaliśmy pojechać ten rajd, a dopiero potem zdecydować co dalej. Na pewno nie mieliśmy planu na cały sezon, łącznie z rundami szutrowymi. W najlepszym scenariuszu chcieliśmy ścigać się na wszystkich rundach asfaltowych. To był plan maksymalny. Jednak by to osiągnąć, musieliśmy osiągnąć dobry wynik w Świdnicy – wygrać, albo zająć drugie miejsce, żeby dobrze wyglądało to punktowo. Dlatego też nie mogliśmy odpuszczać, tempo musiało być dobre od samego początku, dlatego też ryzyko było większe. Gdy nie startuje się w pełnym sezonie, bez budżetu na całą kampanię, to tak to niestety musi wyglądać… Dziś szanse na kolejne rundy są mniejsze, na pewno nie wygląda to zbyt optymistycznie”.

R&R: Czy poznaliście już dokładną skalę zniszczeń w Waszym Hyundaiu i20 R5?

MS: Na pewno jest lepiej niż myślałem na samym początku, gdy tylko wysiadłem z auta. Wtedy wyglądało to bardzo źle. Na szczęście, barierki ominęły najdroższe elementy, kilka kosztownych elementów jest zniszczonych, ale mogło być dużo gorzej. Silnik jest cały, dlatego mechanicy mogli złożyć samochód, trzeba było wymienić kilka części, zwłaszcza w lewym, przednim zawieszeniu i pewnie moglibyśmy jechać dalej. Co do kwestii kosztorysu napraw i finalnym rachunku, nie ma sensu o tym rozmawiać. Sam jeszcze ich nie znam…”.

fot. Łukasz Kos Photo

Szutrowe trio RSMP

Ściskamy kciuki za Marcina i Michała, życząc im szybkiego powrotu do rywalizacji w RSMP! Mimo rocznej przerwy od poważnego ścigania, Słobodzian prezentował znakomite tempo na starcie Rajdu Świdnickiego-Krause, przegrywając inaugurujący oes o… niecałą sekundę. Brak występów takiego duetu będzie więc stratą dla tegorocznego, rajdowego widowiska. Zachęcamy do wsparcia Marcina i odwiedzenia jego profilu w mediach społecznościowych.

Kolejną odsłoną czempionatu będzie 41. Rajd Podlaski, rozgrywany w dniach 21-22 maja. Na stawkę turnieju czekać będzie raptem dziewięć odcinków specjalnych o łącznej długości blisko stu kilometrów. Zmagania na wschodzie kraju rozpoczną szutrowy tryptyk, stając się wielkim sprawdzianem przed czerwcowym Rajdem Polski i Rajdem Żmudzi, który zakończy przygody na luźnej nawierzchni. Zeszłoroczna, jubileuszowa edycja obfitowała w emocje i zwroty akcji, a epicką batalię o zwycięstwo stoczyli Adrian Chwietczuk oraz Grzegorz Grzyb. Czy w tym roku karty znów rozdawać będzie kapryśna pogoda? Przekonamy się za miesiąc!