Zmrok przyniósł przetasowania w Le Mans

fot. 24 Heures du Mans - oficjalny profil Facebook

Zachodzące nad Circuit de la Sarthe Słońce i pierwsze włączone reflektory zaowocowały niemałymi emocjami. Mamy już pierwsze wycofania w Le Mans.

89 edycja kultowego 24 Heures du Mans rozkręca się nam na dobre. Za nami już pierwsze godziny rywalizacji i pierwsze poważne wypadki. Zawodnicy zmagają się nie tylko ze sobą, ale i ze zmiennymi warunkami, we Francji co chwilę pada. Gdy nitka toru przeschnie a zespoły decydują się na standardowe mieszanki, w ruch znów idą wycieraczki. Można jednak przypuszczać, że najciekawsze widowisko oglądać będziemy dopiero po północy. Według synoptyków nad Circuit de la Sarthe pojawi się gęsta mgła, która spowije długą prostą Mulsanne na kilka ładnych godzin. Możemy więc zacierać ręce. Początkowy chaos i festiwal pomyłek z pierwszych okrążeń to przystawka przed nocnym daniem głównym.

fot. 24 Heures du Mans – oficjalny profil Facebook

Im ciemniej tym ciekawiej

Po popołudniowych problemach z przyczepnością i licznych obrotach, stawka mocno się ustabilizowała. Kierowcy dostosowali się też do zmiennych warunków na torze. Przez ostatnie godziny Toyota cierpliwie budowała swoją przewagę, uciekając od zespołu Alpine. Najwięcej dzieje się w klasie prototypów LMP2, które w klasyfikacji generalnej wyprzedzają nawet hypercary Glickenhouse Racing. Co chwila zmieniają się też liderzy w grupach aut GTE. Dosyć szybko uszczupliła się niestety lista samochodów na torze. Pierwszy poważny wypadek oglądaliśmy jeszcze przy idealnej widoczności. Pech dopadł zespół Astona Martina.

Około godziny 19:15 Vantage AMR #98 zespołu Aston Martin Racing wypadł z trasy na zakręcie Indianapolis i z impetem uderzył w opony. Samochód do połowy wbił się w bandę, spod maski natychmiast wydostały się gęste kłęby dymu. Na torze pojawił się medyczny Porsche Cayenne oraz safety cary. Rozbity Aston nie wrócił już do wyścigu. Otrzymaliśmy też dobre informacje. Kierowcy, który trafił do centrum medycznego nic się nie stało.

Pół godziny później serce na chwile stanęło. Realizator pokazał nam obróconą Orecę w jasnych barwach, łudząco podobną do polskiej maszyny Inter Europolu. Okazało się, że poszkodowanym jest Miroslav Konopka z ARC Bratislava. Bolid z numerem 44 ruszył do boksu, ale po chwili potrzebna była pomoc obsługi toru, która pomogła kierowcy pchać samochód do alei serwisowej. Dopiero na lini pit stopów wsparcia udzielić mogą mechanicy. Na szczęście po chwili wysiłku fizycznego udało się wtoczyć prototyp do pitu. Problemy wróciły po godzinie 22:00. Wtedy to Oreca słowackiego zespołu straciła całe tylne skrzydło w wyniku mocnego obrotu i uderzenia w bandę. Prototyp prowadził wtedy Matej Konopka.

fot. 24 Heures du Mans – oficjalny profil Facebook

Zapadły egipskie ciemności

Gdy około godziny 21:00 zrobiło się już całkiem ciemno, byliśmy świadkami karambolu i naprawdę długiego procesu neutralizacji. Ciężko jest odtworzyć dokładny ciąg przyczynowo skutkowy tego wypadku. Najpierw w pułapce żwirowej znalazł się prototyp Racing Team Nederland o numerze 29. Kierowca stracił panowanie nad samochodem w najwolniejszej partii toru la Sarthe. Po kilku sekundach na poboczu widzieliśmy już oba bolidy zespołu United Autosport, którego właścicielem jest dyrektor teamu McLaren Racing F1, Zak Brown.

Ogromny błąd popełnił Manuel Maldonado, który uderzył swojego kolegę z zespołu oraz stojącą na torze, obróconą Orecę Sophie Floersch z Richard Mille Racing Team. Ze względu na ten wypadek i uszkodzenia samochodu, jedyny kobiecy zespół zakończył rywalizację w wyścigu. Widzieliśmy też komiczne obrazki. Sophia kontaktowała się ze swoimi mechanikami poprzez… smartfona. Nie wiemy jeszcze czy Oreca Manuela Maldonado z numerem 32 wróci do rywalizacji. Prototyp wciąż znajduje się w boksie. Wiemy jednak, że zachowanie zawodniczki było niezgodne z obowiązującym regulaminem.

fot. Orlen Team – oficjalny profil Facebook

Dobra forma Polaków

Nie chcemy zapeszać, ale jak na razie znakomicie radzą sobie polskie akcenty Le Mans. Zespół Inter Europol Competition zajmuje bardzo wysokie, jedenaste miejsce w generalce i szóstą lokatę w klasie LMP2. Swoje przejazdy zaliczyli już wszyscy kierowcy „Piekarzy”. Fantastyczną jazdą wykazał się Jakub Śmiechowski, który mimo deszczowej aury pokonał swój stint na slickach i nie zjechał na zmianę opon. Zespół stracił kilkadziesiąt sekund przez dwa drobne błędy w pit stopach, pechowo dla polskiego prototypu przypadały też momenty neutralizacji i wyjazdów safety carów na trasę Circuit de la Sarthe.

Jeszcze lepszą wiadomością jest pozycja teamu WRT. Prototyp Roberta Kubicy jest teraz liderem klasy LMP2, choć przewaga wynosi niecałą sekundę. W klasyfikacji generalnej jest to najszybszy samochód spoza klasy hypercar, ze stratą około półtora okrążenia do podium. Kubica, który rozpoczynał wyścig, przejechał aż 41 okrążeń i może być zadowolony ze swojej dyspozycji. Oby o poranku ten stan rzeczy pozostał bez zmian.

fot. 24 Heures du Mans – oficjalny profil Facebook

Przed nami długa, długa noc

Za nami mniej więcej ćwierć wyścigu. Dzielimy się z Wami przekazywanym na żywo onboardem z samochodu o numerze 36. Hypercar Alpine A480 rusza w pogoń za liderującym duetem Toyoty. Nic nie jest pewne, tempo wydarzeń we Francji jest naprawdę ogromne. Trzymamy kciuki za Inter Europol Competition i Roberta Kubicę w WRT.

Dokładne wyniki live możecie sprawdzić na oficjalnej stronie wyścigu 24 Heures du Mans. Zachęcamy też do śledzenia mediów społecznościowych naszego Inter Europol Competition.