Kiedyś zarezerwowany dla wąskiej grupy szczęśliwców lub dżentelmenów z zasobnym portfelem, dziś dostępny praktycznie dla każdego. Motorsport jest zdecydowanie bliżej niż myślisz. Szansą na realizację pasji jest… simracing!

Jeżeli uważnie śledzicie moje teksty i felietony to zapewne czujecie, że nie jestem tylko dziennikarzem, który pisze jedynie o tematach wskazanych przez wydawcę. Motorsport, sama motoryzacja to moja… największa pasja. A opis mojej osoby, który znajdziecie w stopce poniżej, idealnie to oddaje. Niewiele pamiętam z lat wczesnego dzieciństwa. Ale doskonale wiem, że zanim potrafiłem płynnie się wysłowić, rozpoznawałem już wszystkie samochody na ulicy. I to właśnie one kształtowały moje hobby, zainteresowania i rozwój.

Moi rodzice zaczęli to dostrzegać. Gdy miałem kilka lat zabrali mnie na testy gokartowe. Chciałem się ścigać, miałem więc rozpocząć zajęcia w sekcji. Gdy mnie posadzono, nie dosięgałem do pedałów. I do domu wróciłem z płaczem. Kolejnej szansy już nie było. Rodzice postawili na edukację, liczyła się szkoła, wyniki. Później przyszła codzienność, praca i trudy dorosłości. Motorsport wciąż był w moim życiu. Ale była to sfera marzeń. Przestałem już wierzyć, że kiedykolwiek będę mógł do niego wrócić. Zrozumiałem, że jestem za stary, że jest za późno. I wtedy w moim życiu pojawiło się coś, co z miejsca przywróciło mi nadzieję. Pomagało się wyluzować, odpocząć, realizować dziecięce plany. Zacząłem się ścigać, trenować, rozwijać umiejętności i wygrywać. Odkryłem simracing!

fot. Race Arena Wrocław

To coś więcej, niż gra komputerowa

Czym jest simracing? To tak naprawdę możliwość symulacji motorsportowej rywalizacji w domowym zaciszu. Trafiamy więc na wirtualne obiekty, na których ścigamy się w sposób bliźniaczy do prawdziwych turniejów zaś zachowanie pojazdu i otoczenia ma być prawie identyczne jak poza symulatorem. Zdobycze technologiczne pozwalają nam na to, aby z każdym dniem granica między symulacją a światem realnym zacierała się. Tak, simracing pozwala na poczucie sił fizyki, tarcia, przeciążeń, zmęczenia, prędkości i nawet bólu. Ten ostatni aspekt wynikał jednak głównie z mojego braku rozwagi i zbytniej pewności siebie.

Simracing, jeszcze do niedawna rozumiany jako sezonowa ciekawostka, dziś rozpycha się na salonach. Dlaczego? To przede wszystkim najtańsza furtka do świata motorsportu i najbezpieczniejsza forma profesjonalnego treningu. Nie bez kozery swoje symulatory ma każda licząca się stajnia wyścigowa i rajdowa. Tego typu treningi są standardem dla kierowców mistrzostw świata WRC i innych, rajdowych czempionatów. Korzystają z nich drifterzy, zawodnicy wyścigów endurance, DTM, serii WEC oraz ELMS. To istna podstawa rozwoju bolidów Formuły 1 czy opracowywania strategii na torze. Wirtualne programy są ogromną obniżką kosztów. Rozbicie bolidu Maxa Verstappena na Silverstone kosztowało prawie dwa miliony dolarów. W symulatorze wystarczy wcisnąć jeden czerwony guzik, wrócić do boksu i wyjechać ponownie. Bez furii zarządu i siedmiocyfrowych rachunków.

Simracing to pomysł na czas wolny, zabawę, lub spędzenie wieczoru w gronie przyjaciół. Bez ograniczeń. Nadaje się dla dużych i małych, to świetna forma nauki jazdy dla dzieci oraz doskonalenia umiejętności u dorosłych. Przede wszystkim, uczy pokory. Potrafi też otworzyć drzwi do wielkiej kariery. Coraz częściej juniorskie talenty wyławia się właśnie poprzez wirtualną rozgrywkę. Przykładem może być między innymi cykl FIA Rally Star, którego zwycięzca otrzyma fotel na pełen sezon w klasie WRC2/WRC3. Podobny projekt rozpoczęła wyścigowa stajnia Lamborghini Squadra Corse, oferując miejsce w zespole.

fot. Race Arena Wrocław

Do zakochania jeden krok

Jak to się stało, że mogę nazwać się simracerem? To był czysty przypadek. Natknąłem się na reklamę wrocławskiej „simowni”. Słyszałem o tej formie zabawy, wybrałem więc wolny wieczór i wspólnie z przyjacielem poszedłem się pościgać. Mam spore doświadczenie na konsolach, to miał być prosty triumf. Kto przegra, ten stawia obiad, nie było miękkiej gry. Spodziewałem się przyjemnej przejażdżki, ale na czole pojawiły się krople potu. W wąskich szykanach dowiedziałem się też, że w moich ramionach jest nowy, nieznany mi wcześniej rodzaj mięśni, które musiałem uruchomić. A pierwszy zakręt zakończyłem na… bandach. Uderzyłem nie tylko w barierę. To było zderzenie z realizmem. Prawdziwym motorsportem.

Wpadłem dwa dni później. A przy najbliższym weekendzie zrobiliśmy rewanż. Minęło kilka tygodni, a ja potrafiłem spędzić przed symulatorem cały dzień. To był mój złoty środek na odreagowanie stresu życia zawodowego, odpoczynek. I bardzo szybko odnalazłem tu coś znacznie ważniejszego. Dziecięcą chęć rywalizacji. Z samym sobą, innymi zawodnikami. Potrafiłem godzinami walczyć o idealne pokonanie wirażu Parabolica na Monzy. Testowałem kolejne ustawienia, ciśnienia opon. Próbowałem pokonać własną psychikę, urwać jeszcze dwie setne sekundy, zobaczyć kolejny fioletowy sektor. To była pozytywna obsesja. Gdy udało się zrealizować cel, czułem się jak wyścigowy mistrz świata. To był tylko początek.

Od początku urzekło mnie to, że każdy, kto próbuje swoich sił, jest równy. To nie jest sport zarezerwowany tylko dla najbogatszych. Godzina treningu kosztuje kilkadziesiąt złotych. Aby zacząć w domu, wystarczy tylko średniej klasy komputer, kierownica oraz pedały za kilkaset złotych. I tani symulator. Droższy sprzęt nie da gwarancji szybszych czasów. Ale pozwala bardziej się wczuć, poczuć więcej bodźców i cieszyć się designem.

Treningi pozwoliły mi stać się lepszym kierowcą. Poprawił się mój czas reakcji i refleks. Jestem bardziej spostrzegawczy, szybciej dostrzegam niebezpieczeństwo. Dzięki pomocy instruktora kontra lub podjęcie innej istotnej decyzji w wyścigu przychodzi mi naturalnie.

fot. Race Arena Wrocław

Doświadczenie, które procentuje

Simracing to potężny biznes. Znacie na pewno rozmach obecnego E-Sportu. Zmagania w Counter Strike’u czy Legue of Legends przynoszą miliardy. Podobny potencjał jest i tu, w wirtualnym ściganiu. Poza sekcjami juniorskimi i formą zabawy, simracing wykorzystuje się do promocji największych motorsportowych serii. Wirtualne rozgrywki oferuje już Formuła 1, WRC, DTM, Indy Car. Do tego grona dołączył też cykl Le Mans. W oficjalnych turniejach startują najlepsi youtuberzy jak i profesjonalni kierowcy. Ja też spróbowałem swoich sił. I choć sukcesów jeszcze… brak, to mam za sobą debiut w wirtualnym, rajdowym pucharze Polski i rajdowych mistrzostwach świata. Potrafiłem też wygrać w niektórych wyzwaniach.

Wbrew pozorom, najwięcej radości dawało mi oglądanie rywalizacji innych zawodników. Zwłaszcza tych najmłodszych. Taką formę rozrywki i nauki polecam wszystkim rodzicom. Wirtualne ściganie nauczy wasze pociechy uczciwej walki, koordynacji, pozwoli rozwinąć pasję do motoryzacji i motorsportu. I wierzcie mi, to dobry trening dla mięśni. Świetnym przykładem jest poniższy materiał. Hubert Laskowski ma… piętnaście lat. I pomimo tego, że nie ma nawet prawa jazdy, już walczy o rajdowe tytuły w Europie. Nie tylko wirtualnie. Możecie odkryć talent swojego dziecka. I przy okazji nie zrujnuje to Waszej kieszeni. Jeśli macie trochę odwagi, spróbujcie pościgać się razem z nim. Będziecie się świetnie bawić!

Simracing – nowy dział Rally and Race!

Dzisiejszy felieton jest swego rodzaju początkiem nowego projektu w naszej redakcji. Będziemy przybliżać Wam świat simracingu – wprowadzać Was w technikalia, tworzyć poradniki, recenzować sprzęt i symulatory. Przedstawimy Wam ciekawe postacie, dla których simracing jest nie tylko drogą do kariery, ale pasją i sposobem na wolny czas. Będziemy też relacjonować najważniejsze imprezy i e-sportowe turnieje. Jeżeli chcesz zaangażować się w ten projekt – zapraszamy do naszego zespołu. Jeśli sam startujesz, jesteś profesjonalnym zawodnikiem, chętnie opiszemy Twoją karierę w naszym serwisie. Będziemy Wam też wdzięczni za wszelkie sugestie i pomysły, stwórzmy ten dział razem!

Podczas festiwalu w Opolu śpiewano „Do zakochania jeden krok”. By pokochać wirtualne ściganie, całkowicie zatracić się w symulacji, wystarczy jeden zakręt lub wciśnięcie gazu. Spróbuj. Może spotkamy się niebawem na wirtualnych torach czy odcinkach specjalnych?