Słomczyńskie przeciągi, namioty odleciały, ale show wytrwało

fot. Michał Kondrowski | rallyart.pl

Za nami wyścigowy i niezwykle wietrzny weekend na Autodromie Słomczyn. Po kilku pierwszych ciepłych dniach maja w minioną sobotę i w niedzielę wszyscy musieli przeprosić się z czapkami i grubymi kurtkami. Na szczęście deszcz oszczędził zawodników i kibiców. Ale wiele serwisów będzie musiało kupić nowe namioty serwisowe na kolejne zawody.

Słomczyn znany jest ze specyficznej pogody i jako nieoficjalny „trójkąt bermudzki” ma zawsze indywidualny rozkład pogodowy. Tym razem swoje możliwości pokazał Słomczyński „przeciąg”, a jak głosi klasyk „najgorszy jest wiatr”. Na szczęście obeszło się bez deszczu, bo w tych warunkach bylibyśmy świadkami poziomych opadów.

Sama rywalizacja na torze odbyła się bez problemów. I jak to w rallycrossie bywa nie brakowało niespodzianek i kilku zwrotów akcji.

Faworyci vs. Alan Czyż

W klasie Seicento Cup Bartłomiej Mirecki wywiózł ze Słomczyna ogrom punktów dzięki wygranej 3 z 4 kwalifikacji oraz finału. Ta przewaga mu się przyda bo Robert Kabat ma Mireckiego cały czas w zasięgu. A w czołówce stawki coraz pewniej czuje się młody Alan Czyż. Na 3 rundzie walczył o zwycięstwo i ostatecznie uplasował się na drugim miejscu rozdzielając na podium Mireckiego i Kabata. Sam finał Seicento Cup odbył się wyjątkowo bezdotykowo, ale ciasna jazda całej finałowej stawki dała sporo emocji i do samego końca nikt nie mógł być pewny swojej pozycji.

Pietraszko ucieka w finale, Frydrych ucieka w generalce

Druga klasa markowa przyniosła pełno zwrotów akcji. Pojawił się też „czarny koń” weekendu, który niepozornie awansował z wyścigu na wyścig i finalnie zgarnął pierwsze miejsce. Mowa tutaj o Kamilu Pietraszko, który rozkręcał się z wyścigu na wyścig, unikał bezpośredniej walki i wyprzedził wszystkich faworytów. A po szybkiej kalkulacji punktowej okazało się, że awansował na druga pozycję w klasyfikacji sezonu.

Jarosław Frydrych umocnił się na pozycji lidera w punktacji, ale w niedzielę musiał zadowolić się drugą pozycją. Kolejną niespodzianką było trzecie miejsce Pawła Hankiewicza, który dopiero od tego roku startuje w RWD Cup. Doświadczenie z SuperNational i pierwsze próby w nowej klasie, które zostawiły liczne blizny na nadwoziu, zaczynają przynosić efekty. Wielkim pechowcem zawodów był Mariusz Szczepański. W półfinałach po ataku rywala nie udało się dostać do wyścigu finałowego. Kara 5 sekund dla Macieja Kuli nie wiele zmieniła. Tym sposobem szanse na dogonienie Frydrycha w punktacji bardzo odsunęły się w czasie.

Udany powrót volvo

Ciekawa i widowiskowa walka czekała na zawodników w SuperNational. Kwalifikacje nie wyłoniły zdecydowanego faworyta. Mimo różnorodności marek, pojemności silnika i rodzajów napędów walka toczyła się do samego końca. Początek należał do Roberta Dąbrowskiego, który zaprezentował się za kierownicą Clio. Dobrą formę pokazał też Gigi, który musiał odbudować swoje BMW, po egzekucji węgierskiego rywala na poprzedniej rundzie. Forma była na tyle dobra, że udało się wygrać trzecią kwalifikację. Q4 zgarnął za to Łukasz Zoll, który wreszcie mógł wystartować swoich ukochanym Volvo S40.

Zobacz także: Volvo wraca na tor

W niedzielę duet Zoll&Volvo był już na tyle zgrany, że udało się wygrać jeszcze w SuperNational i SN+2000.

Robert Dąbrowski w głównej klasie SN zajął drugą pozycję i zwyciężył w SN-2000. SN1600 to samotny „rajd” Łukasza Nagraby, który reaktywował projekt Opla Adama. Auto jeszcze z seryjnym motorem trafiło na Słomczyn, ale prace rozwojowe cały czas trwają. Zdobyte punkty pozwolą na spokojniejsze wejście w drugą część sezonu. Klasa RXN nadal z dwoma kierowcami. Tym razem dołączyli także do SuperNational gdzie Łukasz Grzybowski plasował się w okolicach szóstego miejsca w suchych warunkach, co pokazało, że w tych autach drzemie duży potencjał. Ale, aby mogły ten potencjał pokazać musi ich być więcej.

Jedno okrążenie pięknej walki

W najmocniejszej klasie z niecierpliwością czekaliśmy na konfrontację Zbyszka Staniszewskiego i Macieja Cywińskiego. Olsztynian przyjechał do Słomczyna „rozjeżdżony” po rundach MP i CEZ. Maciej powrócił na tor po przebudowie Citroena. C4 zostało całkowicie przebudowane i „kipiało” mocą. Wszyscy byli ciekawi jak wypadnie konfrontacja dwóch najmocniejszych aut. Pierwszy wyścig i okazało się, że Fiesta nie jest w stanie „odjechać” przed Citroenem. Maciej trzymał się tylnego zderzaka Zbyszka i zrobiło się ciekawie.

Niestety w trakcie wyścigu Citroen nieco osłabł i musiał odpierać ataki Łukasza Tyszkiewicza w Fieście Proto. Na serwisie okazało się, że w C4 jest problem z uszczelką pod głowicą. To oznaczało koniec zawodów zanim zdążyły się on rozpocząć na dobre. Bolączki świeżo wybudowanego auta dały o sobie znać. Maciej od razu zapowiedział powrót, bo już sprawy zaszły za daleko, aby się poddać, ale wcześniej chce zaplanować dużo testów, aby wyeliminować potencjalne problemy.

Powroty w SC Light

W klasie SuperCars Light mieliśmy kilka powrotów. Na starcie stanął czarno czerwony Lancer z Piotrem Czekańskim za kierownicą i żółte Subaru z Maciejem Palczewskim. Nową przygodę z „Lightami” kontynuował także Krzysztof Miazga. Układ sił jak na razie nie uległ zmianie. Łukasz Tyszkiewicz w Fieście Proto dzięki dobrym startom i równej jeździe skutecznie zbiera komplety punktów do klasyfikacji generalnej. Łukasz Złotnicki, w kolejnej Fieście Proto, nie znalazł jeszcze sposobu na Tyszkiewicza więc musi ponownie zadowolić się drugim miejscem.

Podium uzupełnił Michał Peterlejtner startujący Skodą Fabią. Piotr Czekański finały skończył pechowo na czwartym miejscu z krzywym kołem, a Palczewski niestety na lawecie po uszkodzeniu przodu w swoim Subaru.

Szalona pogoń faworyta

Crosskarty wreszcie zaprezentowały się w mocniejszym składzie. Pięć bolidów to już wystarczające show, a z każdym kolejnym wózkiem efekty wizualne i akustyczne będą się potęgować. Maciej Laskowski na swoim domowym obiekcie nie pozostawiał złudzeń rywalom. Jednak w finale problemy na starcie przekreśliły wypracowaną przewagę. Drobne zawahanie auta dało szansę konkurentom i Maciej wylądował z tyłu stawki.

Wojciech Milan objął prowadzenie i wypracowywał przewagę korzystając na problemach faworyta. Laskowski podjął ryzyko i zaczął wyprzedzać rywali tam gdzie tylko miał szansę. Każdy chciał odegrać się na faworycie za kwalifikacje, ale czerwony bolid systematycznie piął się w górę. Na finałowym kółku doszło do walki o pierwsze miejsce. Ostatnia próba też zakończyła się sukcesem i Maciej odzyskał pierwsze miejsce. Wojciech Milan musiał zadowolić się drugą pozycją. Najniższy stopień podium wywalczył Arvid Polak.

Czas na Sedlcany

Po jednej rundzie w Poznaniu i dwóch w Słomczynie czas na zagraniczną część Mistrzostw Polski Rallycross. Już 11 i 12 czerwca zawodnicy spotkają się na torze Sedlcany w Czechach. Wydarzenie będzie także eliminacją do cyklu FIA CEZ więc na starcie spodziewamy się czołowych kierowców z krajów europejskich.

Zobacz pełne wyniki 3 rundy MPRC Słomczyn