Dwa tygodnie temu w felietonie pt. „Weekend z elektrycznym rallycrossem” pisałem o przygodzie, którą przeżyłem podczas jednej z rund World Rallycross Championship a tydzień temu, wylałem swoją frustrację odnośnie zmiany terminu KJS Św. Krzysztofa. Dziś będzie zgoła inaczej. Dziś będzie sam podziw, zachwyt, radość i zadowolenie! Więc o czym będzie? O tym, co Maksymiuk lubi najbardziej, czyli o rallycrossie! Ale takim normalnym, nie nowoczesnym – elektrycznym a staromodnym – spalinowym!
Wiedziałem, że prędzej czy później wrócę na prawy fotel i pojadę w jakimś małym KJSie lub innej małej, kameralnej imprezie. Był nawet nieśmiały plan, aby jeszcze w tym roku usiąść na prawym fotelu budującego się Puegeota 106 Maxi Kit Car. Tzn. plan nadal jest, ale ciągle nie ma auta i nie wiadomo kiedy będzie… Nie wiedziałem jednak, że wsiądę na prawy fotel do auta startującego w Mistrzostwach Polski Rallycross. Oczywiście gdy piszę „wsiadam na prawy fotel”, piszę to z przymrużeniem oka, bo jazda na treningu rallycrossowym jako zbędny balast, nie ma nic wspólnego, chociażby z dyktowaniem od której strony brać pachołek podczas KJS.
Nie mniej jednak, zaproszenie na dzisiejszy trening rallycrossu dostałem od młodego, obiecującego i jakże utalentowanego Mateusza Maksymiuka – sorry Mati, ale nie dało się o Tobie nie wspomnieć – czyli od swojego 17 letniego bratanka, dla którego jest to pierwszy pełny sezon w Mistrzostwach Polski Rallycross.
Zaproszenie dla którego wziąłem prawdopodobnie ostatni dzień urlopu, jaki należał mi się w tym roku, dotyczyło jazdy z Matim jako turysta podczas treningu rallycrossowego przed zbliżającą się szóstą rundą MPRC.
Tor? Najlepszy bo „domowy”, czyli Autodrom w Słomczynie, który zarówno Mati jak i ja, znamy jak własną kieszeń.
Auto? Jak twierdzi Mati, najlepsze jakie może być, czyli Fiat Seicento Sporting o pojemności 1108 ccm i mocy około 70 KM! Idzie jak zły!
Na papierze te 1108 ccm i 70 KM to nic. Zupełnie nic. Nie robi to żadnego wrażenia. Żadnego! Prędkość jaką potrafi rozwinąć to konkretne auto na torze w Słomczynie, to około 110 km/h i to też nie robi żadnego wrażenia, absolutnie nie. Nawet Daewoo Tico może rozwinąć tak zawrotną prędkość, więc o czym w ogóle mowa? Czy coś tak małolitrażowego z tak małą mocą będzie w stanie wywołać we mnie podobną adrenalinę co jazda na prawym fotelu w 300-stu konnym Subaru?
No właśnie, jest to dla mnie ogromnym zaskoczeniem i zarazem odkryciem, bo odczucia jakie daje przygotowane do rallycrossu Sejcento są zdecydowanie przerastające moje dotychczasowe wyobrażenia! To co widać na filmach, onboardach to nic… Przypominam, że to był tylko trening, gdzie nie ma żadnej walki bok w bok, ale to co się dzieje w środku i sposób w jaki zachowuje się to małe autko to istne szaleństwo! Momentami miałem wrażenie, że to jest walka o życie!
Już pierwszy prawy zakręt po prostej startowej spowodował szeroki uśmiech na mojej twarzy! Bardzo szeroki uśmiech! Chwilę później, gdy wyrzuciło nas na baobab z opon oddzielający tor od joker lapa (serio – myślałem że już nie ma szans na uratowanie lewej strony Seja!) pod nosem leciały już niecenzuralne słowa, często słyszalne w rallycrossowym padocku! Jednak to był dopiero początek… Moment w którym uderzamy podwoziem o betonowe płyty i wpadamy na szuter to jakiś obłęd! A wpadnięcie na joker lapa z gazem wciśniętym w podłogę?! To jest dopiero adrenalina!
Kierowca? Istny dzik! To co robi ten 17-latek z rękami na kierownicy to jest coś nadzwyczajnego! Wydaje mi się, że mam dobry refleks ale moje 37-letnie oczy wprost nie nadążały nad jego ruchami i reakcjami. Obłęd! Naprawdę, darzę wielkim szacunkiem każdego kierowcę startującego w rajdach, rallycrossie czy wyścigach, bo to co potraficie zrobić z autem jest naprawdę zdumiewające.
Huk, pisk opon, ryk tego malutkiego silnika i ten piękny, głośny dźwięk wydobywający się z tłumika oraz zapach przepalanego paliwa i topiących się opon w połączeniu z dźwiękiem odbijającego się szutru i kamieni – istna poezja! A to tylko Seicento…
Aż boję się pomyśleć, co by było, gdyby na przejażdżkę swoją Fiestą RX zaprosił mnie np. Zbigniew Staniszewski? Umarłbym…
Mati – Wielkie Dzięki!
Marcin Maksymiuk